Całuję Cię w metafizyczny pępek - łasił się w małżeńskich listach Witkacy, wdzięcząc najpewniej do innego metafizycznego pępka, który miał na podorędziu. Nieprzyzwoitość oraz popyt na malarstwo od zawsze wykazywały korelację, bo trudno zaprzeczyć prawdzie: z dwóch porównywalnej klasy obrazów oko zawsze silniej znęci dzieło kipiące erotyczną energią niż suchy w kolorycie pejzaż z alejką. 16 grudnia na aukcję w stołecznej Librze trafi kilka klasyków gatunku - od gry wstępnej w biały dzień po perwersję na czarnym tle.
1. Banan, parówki i zwyżka o 820 proc.
Mimo że z twórczością Natalii LL sporo odbiorców zaznajomiło się dopiero na wieść o sugestywnym spożyciu banana w murach muzealnych, na rynku jej fotografii stabilny trend zwyżkowy nie jest nowością - od 2014 r. średnia cena pracy autorki wzrosła ponad dziewięciokrotnie. Odbitki z cyklu „Sztuka konsumpcyjna” z lat 70. utrwalają niejednoznaczną ucztę z bananów, kisielu czy parówek, a seria „Sztuczna fotografia” obnaża pozy, które możliwe byłyby do przyjęcia tylko wtedy, gdyby człowiek zadzierać mógł do góry aż cztery nogi. Czy będą jeszcze drożeć? Co przewrotne, prognozę można opierać właśnie na decyzji muzeum - tym razem jednak najsłynniejszego muzeum sztuki współczesnej w Europie.
- Oprócz niedawnych protestów, sylwetka Natalii LL powinna być kojarzona z niewątpliwym osiągnięciem na arenie międzynarodowej - „Sztuka konsumpcyjna” trafiła w tym roku na główną ekspozycję paryskiego Centrum Pompidou, na której tłumy turystów fotografują się każdego dnia obok dzieł Kandinskiego czy Duchampa - komentuje Iwona Wojnarowicz z warszawskiej Libry, wskazując, że właśnie „Sztuka konsumpcyjna” oraz „Sztuczna fotografia” stanowią dwa najbardziej poszukiwane na rynku cykle artystki.
Praca z tego drugiego trafi na środową aukcję z ceną wywoławczą 20 000 zł, przy czym kluczowy dla jej wartości jest też dopisek „vintage print” w katalogu. Oznacza, że fotografia nie jest późną współczesną odbitką, tylko powstała w gorącym czasie rewolucji seksualnej na Zachodzie i Gierkowskiej hojności w Polsce.
2. Inwestycyjna strategia według Witkacego
Lepszy Witkacy to ten, który gorszy - mogłoby brzmieć rynkowe motto, odnoszące się jednak nie do niższej jakości, tylko do gorszącej, nieskrępowanej dzikości. W ten sam wieczór, co rozparta w fotelu Natalia LL, na licytację trafi bardzo wczesny portret Witkacego pochodzący z kolekcji Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Demoniczny, smagany kolorami ognia wizerunek powstał na niemal dekadę przed założeniem przez artystę tzw. Firmy Portretowej, która dla swoich klientów przewidywała konkretne typy ujęcia - od starannego i uwydatniającego łagodne oczy po taki, na którym zniekształcone rysy modeli były rezultatem spożycia przez autora kokainy czy pejotlu. Tę najbardziej nieskrępowaną konwencję Witkacy cenił najmocniej, opisując jako tzw. czystą formę - dzisiejszy rynek podziela natomiast jego upodobania również ze względu na fakt, że te diaboliczne prace są w obiegu najrzadsze.
Niedostępność i wczesny okres powstania mają też klarowne odzwierciedlenie w rekordach - dwa najcenniejsze na rynku autoportrety Witkacego pochodzą właśnie z lat 1917 oraz 1918, a ten o drapieżniejszym wyrazie lubieżnika osiągnął pułap 540 000 zł. Portret mężczyzny, który trafi pod młotek 16 grudnia, licytowany będzie od poziomu 140 000 zł, ale - jak pisał sam autor - wielkość jest tylko w perwersji, wobec czego aukcja może się jeszcze wymknąć spod kontroli.
3. Co robią feministki, kiedy gaśnie światło
„Feministki w świecie naturalnym” to ponad metrowe płótno, które w 1987 r. opuściło sztalugę Jana Dobkowskiego, narodowego mistrza tętniących wszystkimi naczyniami erotyków. W nasyconym ciemnym tle rozgrywa się na nim pełen pierwotnej energii, płynny układ dwóch kobiecych sylwetek, w których artysta widział kluczowe dla natury bóstwa dające początek wszystkiemu. Boginie urodzaju od kilku lat patronować zaczęły ponadto aukcyjnym notowaniom autora, czego dowodzi rekordowy w tym roku obrót przekraczający milion złotych. Czy taki sygnał należy odczytywać jako skok popytu na sztukę, która z awangardowej stała się już ponadczasowa?
- Istotnie, jeśli miałabym bez dłuższych wywodów doradzić inwestorowi jakiś pewnik, byłoby to pokolenie klasyków urodzonych w latach 30., 40., a więc już po konkretnej cezurze czasowej. Jan Dobkowski należy do tych autorów, a bezsprzecznie rynek jego prac nie będzie w najbliższym czasie hamował. W 2013 r. rekordowo wylicytowana praca malarza kosztowała 13 000 zł, podczas gdy w listopadzie tego roku najwyższy wynik sięgnął 110 000 zł - i zdecydowanie nie przyjmowałabym tych notowań za poziom, który nie zostanie pobity, a nawet zwielokrotniony w przyszłości - komentuje Iwona Wojnarowicz z Libry.
Praca przewidziana na aukcję licytowana będzie od progu 28 000 zł dopiero w środę, jednak pasjonatom wielokrotności polecić można wnikliwy ogląd, bo powielone na obrazie intymne części kobiet to dla Jana Dobkowskiego znak firmowy.
4. 50 twarzy, jeden pejcz i 15 000 zł
O co może chodzić na obrazie Piotra Naliwajki, na którym postać w kozakach pochyla się nad tą nagą z nożycami, a druga - w mini spódnicy - przygląda się temu, uśmiechając oczami i zaciskając dłoń na rózdze w jakiejś opustoszałej sali? Tytuł obrazu, którego wartość szacowana jest w przedziale 18 000 - 24 000 zł, to „Dwie Dalile”, co znawcom starotestamentowych zapisów błyskawicznie zasugeruje treści biblijne.
Pełna uwodzicielskich talentów Dalila opisana jest w jednej z ksiąg jako kochanka Samsona, który utracić miał swoje nadludzkie moce wraz z obcięciem włosów. Skoro nożyce w dłoni napastniczki stanowią w tym dochodzeniu dowód, do rozszyfrowania pozostaje już tylko potencjał rynkowy autora, którego trudno jest wytropić, śledząc wyłącznie tabele aukcyjnych notowań.
- Piotr Naliwajko jest przykładem artysty, którego dorobek jest przez kolekcjonerów rozchwytywany, choć bardzo rzadko pojawia się na aukcjach. W kontekście rynkowym zawsze nasuwa się w takich przypadkach mechanizm: kiedy twórczość już docenionego autora przestaje być eksponowana wyłącznie w galeriach i trafia do aukcyjnych katalogów, jej wartość najprawdopodobniej wzrośnie, bo gwałtownie poszerza się grono zainteresowanych nią kolekcjonerów - wyjaśnia Iwona Wojnarowicz.
5. Akt kontra rynek nieruchomości
Chociaż buduarowe ujęcia w malarstwie można jakoś tematycznie związać z wynajmem na doby, w czystym zestawieniu stóp zwrotu rynek mieszkaniowy rzeczywiście ma z czym konkurować. Czy w środowisku kolekcjonerów nie narasta jednak niesmak w związku z faktem, że przy wertowaniu aukcyjnego katalogu o salonowym akcie mówi się jak o pakiecie akcji?
- Nikogo nie powinno dziwić, że w obecnej sytuacji niemal każdy kolekcjonerski zakup rozważany jest również pod kątem bezpiecznej lokaty. W warunkach tak niskich stóp procentowych bankowe depozyty przestały być opłacalne, a inwestycje na rynku mieszkaniowym straciły dotychczasową rentowność. Rynek sztuki natomiast nie załamał się w Polsce od samego początku swojego rozwoju - od lat 90. notowany jest na nim stabilny wzrost, a podczas pandemii mowa nawet o hossie - komentuje Iwona Wojnarowicz, dodając, że już sam I kwartał tego roku przyniósł o niemal jedną czwartą wyższy obrót na aukcjach sztuki niż ten sam okres 2019 r.
Jako piąte dzieło w tym przeglądzie pojawić mogłaby się „Namiętność” Marii Wollenberg-Kluzy czy przewidziana na tę samą aukcję roznegliżowana litografia Mojżesza Kislinga - miejsce zajmie tymczasem Tony Binder i jego „Akt kobiecy” z 1920 r. Obraz austriackiego pochodzenia malarza licytowany będzie od progu 10 000 zł, a sam artysta należał do grona eksponującego swoje prace w słynnym monachijskim Szklanym Pałacu. W ornamentach kapy i wazy widać umiłowaną przez niego nutę orientalną, choć modelka odwraca się twarzą i metafizycznym pępkiem w stronę książkowych kartek.
Więcej historii obrazów, które licytowane będą 16 grudnia, przeczytać można w katalogu domu aukcyjnego Libra: https://onebid.pl/pl/auction/-/1923?p=2
Link do strony artykułu: https://beta.wirtualnemedia.pl/centrum-prasowe/artykul/sztuka-rozpusty-5-bezwstydnych-dziel-polskich-artystow